Muszę przyznać, że moją krył bardzo ładnie. I zapach... Ślicznie pachniał, nieco jak krem Nivea. Wyrównał koloryt skóry i nie było widać zaczerwień. Mimo to nie byłam zadowolona. Czemu? Bo odcień był lekko pomarańczowy- czyli najgorsze co mogło być. Po kilku godzinach nasz Bell pociemniał jeszcze bardziej. Załamałam się. Wywaliłam pieniądze w błoto...
Nałożyłam grubą warstwę podkładu na jaśniejszą, spodnią część ręki. Oczywiście kolor nie jest aż tak ciemny jak na zdjęciu. W rzeczywistości rozsmarowujemy go przecież i dlatego kawałek poniżej rozsmarowałam trochę podkładu. Po przyjrzeniu się widać ciemniejszą plamę. Widać też, że przy grubszej warstwie podkładu pojawiły się ciemniejsze, pomarańczowe brzegi- a od nałożenia do zrobienia zdjęcia minęło nie więcej niż 10 minut.
Chociaż... Kryje całkiem nieźle. Teraz nakładam go na policzki tak jak rzekomo powinno nakładać się róż. Całkiem ładnie profiluje kształt mojej twarzy i nie widać tak bardzo moich niedoskonałości. Na pozostałej części twarzy używam mojego zwyczajnego podkładu.
Być może dla ludzi o ciemniejszej karnacji będzie bardziej przydatny. Na pewno nie dla mnie, to jeszcze nie to.
Moja ocena: 4/10
+ dobre krycie
+ cena
+ ładny zapach
+ dobra konsystencja
- mała gama kolorów (4 odcienie)
- ciemnieje po kilku godzinach
- efekt maski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz